Gdy dowiedziałam się niedawno jakich ma rodziców ta krzyżówka, to trochę włosy stanęły mi dęba. Mam w swej kolekcji C. dowiana i wiem, że nie jest łatwa do zakwitania. A tutaj mam jej potomka. Nie bez powodu, gdy w roku 2011 zakupywałam sadzonkę z Tajlandii zauroczyły mnie kwiaty tej krzyżówki (o rodzicach wtedy nie myślałam) bo podobnie zauroczyła mnie swoimi kwiatami pokazanymi w internecie C. dowiana.
Może tyle tytułem wstępu a teraz trochę opisu uprawy.
Tak jak napisałam, Blc. 'Cooper Queen' dotarła do mnie w czerwcu 2011r. Zostałą zakupiona w Tajlandii. Była posadzona w plastikową doniczkę o średnicy 5 cm. Wyglądała wtedy tak:
Szybko się zaklimatyzowała i zaczęła wypuszczać nowe przyrosty
Na słońcu liście nabierały ładnego koloru
Pół roku po otrzymaniu została posadzona do doniczki ceramicznej o ciut większej średnicy - 7 cm a obecnie rośnie w doniczce ceramicznej o średnicy 9 cm. Jeszcze powinna jej na ten rok wystarczyć.
Całe lato (od maja do września) spędzała na balkonie i widać, że lubi dość dużą ilość światła - podobnie jak C. dowiana więc ma bardziej słoneczną miejscówkę niż inne catleya. O tatusiu muszę jeszcze poczytać
Zimą uprawiam ją na parapecie południowym, najbliżej rozszczelnionego okna i drzwi balkonowych. Do tej pory nie stosowałam typowego okresu spoczynku ze wzgłędu na to, że jest młodą sadzonką ale w tym roku postanowiłam uczynić ją już pełnoletnią i od stycznia nie jest podlewana tylko jak reszta moich cattleya jednolistnych (czy jednoliściennych
Temperatura w mieszkaniu: dzień 22-23*C, noc 18-19*C a może niższa bo często zostawiam rozszczelnione okna.
Wilgotność: dzień słoneczny - niestety spada do 20%, w pochmurny - 40% ale w nocy podnosi się do 70%.
Co roku pojawiały się dwie, trzy nowe wąskie pseudobulwy, co roku większe, z dłuższymi liśćmi. Teraz roślina wygląda tak:
Mam nadzieję, że mimo trudnych w uprawie rodziców jednak doczekam się kwiatów. Może w przyszłym sezonie?...