Kupiony jako Kalihi,
(ale przyznam, że mam wątpliwości, czy to przypadkiem nie P. versteegiana?). Jeśli to Kalihi to rodzicami są:
Psychopsis kramerianum i Psychopsis papilio.
Moja roślina posiada więcej cech po rodzicu jakim jest P. papilio. Koniec pędu kwiatowego jest mocno spłaszczony, również środek kwiatu
(jego budowa i ubarwienie) oraz ukazujący się na szczycie 1 kwiat sugerują odziedziczone cechy po P. papilio. Zakres temperatur jaki jej
odpowiada ( preferuje nocne obniżki ) charakterystyczny jest dla wspomnianego rodzica.
Wzorcowe arkusze upraw daruję sobie, każdy żądny wiedzy może się z nimi zapoznać
tutaj: http://www.orchidarium.pl/AdoZ/index.html
Natomiast przedstawię warunki, jakie roślina ma u mnie.
Kupiłam ją w marcu 2010r. na wystawie w Dreźnie. Zawsze chciałam mieć Psychopsisa więc skorzystałam z okazji.
Oferowane rośliny były w dobrej kondycji i różnych stopniach zaawansowania czyli młode sadzonki bez pędów kwiatowych, oraz z niekwitnącymi pędami
kwiatowymi. Wybrałam taką bez pędu kwiatowego, mając nadzieję, że młoda roślina lepiej zaaklimatyzuje się w nowych warunkach
i jeśli uda się doprowadzić ją do kwitnienia to dopiero będzie frajda!
Storczyk miał 3 płaskie psb i nowy przyrost, zakończony 5-cio centymetrową „tutką”,która z czasem przekształciła (rozwinęła się w liść).
Umieściłam Psychopsisa na południowym oknie, bardzo słonecznym ale stale delikatnie cieniowanym siatką na owady. Do połowy maja tak sobie stał
i nieznacznie rósł, co było widać po najmłodszej psb.
W maju, wszystkie moje maluchy, wymagające częstego podlewania, w tym i Psychopsisa, zabrałam na działkę letniskową. Do końca września Psychopsis stał na zadaszonym i lekko cieniowanym tarasie, na który od godz. 16 do zachodu, zaglądało słońce, przeświecając przez sztachetki balustrady. Ogólnie było to miejsce ciepłe ale też ze znacznym „ruchem powietrza”. Gdy padał deszcz wystawiałam kuwetę z maluchami ( w tym i z Psychopsisem) na deszcze, ulewy
i burze. Można powiedzieć, że w lecie otrzymywał olbrzymie dawki wody. Nie znaczy jednak, że ciągle w wodzie pływał. Gdy maluchy porządnie się opiły,
resztę wody wylewałam, więc mogły obeschnąć.
W połowie września przywiozłam Psychopsisa do domu, bo uznałam, że akurat dla niego noce zrobiły się zbyt zimne ( wczesne przymrozki).
Pobyt na działce spowodował, że nowy przyrost osiągnął dojrzałość. Liść na szczycie 4 psb był dorodny i całkowicie rozwinięty
(długość liścia 22cm, szerokość 5).
Po powrocie zmieniłam roślinie miejsce w domu. Postawiłam go ok. 1m od okna, w miejscu, gdzie był cieniowany firanka. Na początku października podczas rutynowego przeglądu zauważyłam wystający z „papierowej” łuski, przy najmłodszej psb, 3 centymetrowy cienki wyrostek. Jak się później okazało był to początek pędu kwiatowego!!! Jednak półka przy oknie okazała się miejscem zbyt ciemnym dla Psychopsisa, i pęd kwiatowy jakby przestał rosnąć.
„Zaordynowałam”
aż osiągnął długość ok.68cm.
Temperatura w nocy 12-14°C w dzień 20-23, w słoneczne, jesienne południe zdarzało się pow.30. Nie mając pewności czy Psychopsis lubi mieć aż tak ciepło (obawiałam się zaschnięcia pędu kwiatowego) w tak ciepłe i bezchmurne dni podwójnie cieniowałam okno, balkon też był możliwie często otwarty.
Poza tym często zraszałam Psychopsisa wodą deszczową, którą specjalnie dla niego „nałapałam” na działce. Deszczówki używałam też do podlewania.
Starałam się utrzymywać wilgotność na poziomie 50-60°C.
Od jesieni ( tj. czasu, gdy pojawił się pęd) moje podlewanie ograniczało się głównie do spryskiwania zraszaczem, gdy uznałam to za stosowne.
Z rzadka (raz na dwa-trzy tygodnie) przelewałam całą doniczkę wodą. W końcu nie od dziś wiadomo, że Psychopsis jest znany z tego,
że ma wrażliwe na nadmiar wilgoci korzenie.
W połowie stycznia na jego końcówce zaczął być widoczny „zadatek” na kwiat czyli maleńki, szpiczasty pączek, który dosyć szybko przyrastał.
i 3 lutego kwiat był prawie otwarty. Kolejne dni ukazywały w pełni jego urodę.
Tak więc po niespełna trzech miesiącach doczekałam się pierwszego kwitnienia.
Nie wiem czy to długo czy krótko czy w normie? Może inni posiadacze tej oryginalnej rośliny się wypowiedzą?
I jeszcze jedna refleksja: jak widać można Psychopsis uznać za storczyk „chowu parapetowego”;-)))
Nie ukrywam, że to kwitnienie sprawiło mi wielką radość