Czytałam wczoraj o problemach forumowiczów z katlejami w dziale "Cattleya i pokrewne". Sama pozbyłam się wszystkich storczyków z tych gatunków,bo miałam wiecznie problemy i nie jestem zalogowana w tym dziale. Ale tak to jest z katlejami.Czytałam o nich dużo,tak że teoretycznie coś wiem,chociaż ta wiedza zaczyna zamierać ze względu na brak kontaktu z katlejami. Wydawało mi się,że przy warunkach,które im serwuję powinny czuć się dobrze.Postępowałam według arkusza uprawy.Najdłużej miałam trianae,ale nie kwitła,więc trafiła do Titusa. Od Bożenki dostałam piękną potinarę,która po nie podlewaniu w zimie zakwitła mi jednym kwiatem.Bożenka jednak zapewniła mnie,że mogę ją zimą troszkę podlewać ,więc tak robiłam. Latem pięknie urosła,wypuściła 6 pochewek,a na wiosnę okazało się,że prawie wszystkie korzenie są martwe - puste.Naturalnie kwiatów nie było.Z ani jednej pochewki.Inne katleje utrzymywały się u mnie góra do 3 lat,więc postanowiłam z nich zrezygnować na rzecz masdevallii,które u mnie rosną chętnie. I co zrobić z takimi bezmyślnymi pięknościami? Piękne są,bo jak człowieku oko zawiesisz,to trudno oderwać.Ale są i całkiem normalne - nic nadzwyczajnego.Ale te "bezduszne piękności" - wszystkie porywają storczykarzy na swoje piękne kwiaty,a ci jak w hipnozie się w nich zakochują. Czekać czy wypuści pochewkę,a jak tak - to już sukces.A potem zakwitnie,czy pochewka uschnie? Dość .Nie ze mną te numery katlejki.Dość nerwów przy nich zjadłam. A tu czytam,czytam.Ile osób ma z nimi problemy. Ale Ryśka podziwiam.Jak to zrobił,że katleja ma takie korzeniska.U mnie takie mają głównie masdevallie. Przemek dobrze mu napisał.A ja dodam,że katleje,jak i falenopsisy lubią doniczki przeźroczyste, z dziurkami.Katleje można hodować w koszykach,ale nie polecam czarnych ,plastikowych doniczek. Teraz hodując,czy jak kto woli uprawiając masdevallie widzę różnicę kolosalną. Przede wszystkim kwiat może tak nie zachwyca,ale masdevallie mają coś w sobie "jakby duszę".Może to dziwne,ale robią mi prezenty okolicznościowe w postaci kwitnień i wiedzą kiedy. Są " inteligentne",a niektóre to jak kwitną to do znudzenia,a to nie tylko moje odczucie.Prędzej martwi mnie to,że się przemęczą kwitnąc,niż to że nie kwitną,chociaż mam kilka uparciuchów. Są podzielne,można się z kimś zamienić,sprzedać,bo przy przesadzaniu często się dzielą. Nie mam z nimi raczej problemów. Dużo piją i muszę zbierać dużo wody - deszczówki,a gdy jest susza korzystam z innego źródła. No i częściej trzeba podlewać,nie tak jak katleje [to jest atutem katlei]. Są ekonomiczne. Przez 4 lata nie wierzyłam,że będę miała kiedyś masdevallie i tyle masdevallii,ale teraz nie zrezygnowałabym za skarby,bo to one są moimi skarbami i nie ja,ale one mnie wybrały.
Ja w odpowiedzi napiszę tak: większość storczyków u mnie to właśnie katleje i laelie i nawet ostatnio tak się zastanawiałem, jakie storczyki mają się u mnie najlepiej, no i padło na katleje. Uważam, że są bezproblemowe. Trzeba po prostu wiedzieć, która katleja jakie ma wymagania, skąd pochodzi, jaki ma okres spoczynku, kiedy kwitnie, kiedy wypuszcza pochewkę, generalnie nie są problemowe w uprawie, dużo słońca wiosną i latem i na początku jesieni, latem stoją w ogrodzie, w domu w większości na południowym oknie. Po prostu katleje i laelie trzeba dobrze poznać. Mi też zajęło to trochę czasu, żeby poznać ich wymagania i warunki uprawy. Generalnie zimą jest z nimi mało problemu ponieważ nie potrzebują nadmiernej opieki. Pani też napisała, że w końcu udało się z masdevaliami, że to one Panią wybrały. Ostatnio dobrze rosną u mnie lalelie meksykańskie, w szczególności l. anceps i o dziwo mam trzy różne odmiany l. anceps i pięknie rosną , wypuściły dużo przyrostów, są małe pochweki, na jednej już widać długi pęd kwiatostanowy. Przypuszczam, że każdy początkujący hodowca storczyków eksperymentował z różnymi gatunkami storczyków. U mnie też tak było. Po pewnym czasie doszedłem do wniosku, że z uwagi na trochę chłodniejsze warunki jakie panują u mnie w domu nie będę hodował gatunków wybitnie ciepłolubnych i skupiłem się na gatunkach, które mają grube pseudobulwy, które gromadzą wodę i zapasy i są w stanie przetrwać okres suszy. Sprawdzają się u mnie właśnie katleje i laelie oraz oncidia, odontoglossa, rossioglossa, psychopsis, dendrobia oraz cybmidia, które hodują w zimnej klatce schodowej. Żeby nie wyszło, że jestem uszczypliwy powiem tak, że nigdy nie zdecyduję się na uprawę masdevalii ponieważ są storczykami trudnymi w uprawie, wprawdzie są chłodolubne i u mnie byłoby im ok, ale jednak wymagają dużo wilgoci i nie lubią chyba dużo południowego słońca, a poza tym uważam, że ich kwiaty poza kolorem nie różnią się zbytnio od siebie, są takie same, w ogóle ich pokrój jest taki sam, liście takie same. Nie to co katleje - ogromny wybór wielkości roślin, liści, różnorodność kwiatów, ich wielkość, zapach, ogromna liczba hybryd, pora kwitnienia, można tak dobrać kolekcję aby mieć kwiaty przez cały rok. Pozdrawiam Paweł R.
Mnie też się śmiać chce, czasami na wesoło, ale też czasami 'przez łzy'. Sam pomysł utworzenia 'specjalistycznego' działu jak pamiętam sprowokowała swym sukcesem autorka powyższej wypowiedzi. Za co Ci ogromne DZIĘKUJĘ i sądzę, że nie tylko ja. Dział się rozwija z trudem bo, wbrew temu co piszą w sieci, te storczyki wcale nie są takie łatwe w uprawie na prawdziwym parapecie. Mnie się udaje z tą chybrydką. Kwitła mi kilkukrotnie co starałem się pokazać i opisać. Pozostałe, albo kwitły raz, albo kończyły wegetacje pochewkami lub też nie do końca wykształconymi przyrostami. Najtrudniej jest z jednolistnymi wymagającymi dwóch okrtesów spoczynku, ale to już można poczytać w odpowiednim miejscu. Zdradzę, że hybrydka pokazana na fotce nr 5 w wątku o moich dylematach lada dzień zakwitnie. Kilka dni słonecznych i zaczęły pękać pąki. Elżbieto, spróbuj jeszcze raz i jeszcze raz następny, a jestem przekonany, że pokochasz katleje, a one Ciebie z wzajemnością.
Paweł R. pisze o Cattleya:
Uważam, że są bezproblemowe.
Toś mistrz, szczerze, zapraszamy do naszego grona. Podziel się bardziej szczegółowymi informacjami. Nie przesadzę mówiąc, że będziemy wdzięczni mogąc korzystać z Twego doświadczenia. Rejestracja to tyko chwilka.
Co do masdevallii to są różnego pokroju od miniaturek np.decumana,herradoure,do dużych,wysokich jak coccinea Thea,czy princeps - powala na kolana.Decumana też.Katlei tak wysokich nie ma.A mam masdevallię patulę z Ekwadoru.Szybko się zaaklimatyzowała i już po miesiącu wypuszcza 4 przyrosty.A rośnie w koszyku,bo kwiaty wypuszcza jak drakule,przez podłoże.Mam kilka ciepłolubnych masdevallii.Nie wszystkie lubią chłód.Rosną w różnych temperaturach. Co do uprawy katlei czytałam sporo,robiłam notatki,bo nie miałam jeszcze internetu.Ktoś mi pisał,że uprawa wg. arkuszy często się nie sprawdza. One u mnie nie chcą rosnąć.Klimat im nie odpowiada,czy co? Na zdrowy rozum,to Roztocze jest najbardziej słonecznym miejscem w Polsce,więc powinny czuć się dobrze.Lato spędzały na dworze,a u nas powietrze czyste.W domu mam różne temperatury.Niektóre zimowały pod lampami.Znam ich wymogi,ale u mnie po prostu nie działają.Tak jak Ryszard podaje,że zakwitła u mnie katleja.W sumie kwitły 3.Miałam ich kilkanaście. Kiedyś dostałam Paphiopedilum concolor i według poprzedniej właścicielki miało stać w podstawce z wodą,aż wypije.U mnie się to nie sprawdzało.Podlewam je jak wszystkie paphiopedilla i jest ok.Ma 2 duże i małą rozetkę. Masdevallie powinny natomiast czuć się dobrze na Mazurach,nad morzem,gdzie wilgotne powietrze itd.A one u mnie najlepiej rosną.To logiczne? Dlatego uważam,że logika nie zawsze musi się sprawdzać.Są inne czynniki,które są zrozumiałe,niestety,nie dla wszystkich.Jest jeszcze taki Marek,który też hoduje masdevallie i ma wspaniałe sukcesy.Też uważa,ze kwitną i kwitną. A Panie Pawle,bo nie jest Pan zarejestrowany. Mam na imię Elżbieta.Zapraszamy Pana na forum .
Z tego co czytam, to generalna zasada postępowania z cattleyami, to zapewnić poprawną wymianę gazową korzeniom. Jeżeli roślina przeżyje nasze zabiegi, to wtedy można się zastanawiać nad kwitnieniem. Dlatego uważam, że plastikowa doniczka dla cattleji to zło. Cześć moich zdechlaków z braku doniczek ceramicznych, ale tych prawdziwych glinianych ceglakach, z otworami, rośnie w koszyczkach ochronnych dla cebulek. Do tego grube, bardzo grube podłoże, poprzetykane strzępkami mchu. Dopatruję się tutaj analogii z vandowatymi. Gąbczaste korzenie szybko piją wodę, a potem potrzebują ruch powietrza. Znajomy polecił mi grube kawałki węgla drzewnego, tylko po to aby roślina miała czego się złapać. Na wierzch doniczki warstwa mchu, stymulować roślinę, zwłaszcza rekonwalescenta, do wypuszczenia korzeni. U mnie problem, to nadmiar wody i przyplątujące się choroby grzybowe, zwłaszcza w okresie jesienno - zimowym. Myślę, że węgiel drzewny powinien zadziałać aseptycznie i trochę ograniczyć problemy z grzybkami. Elu, twoja trianae dalej się trzyma, chociaż jeszcze nie kwitła. Jest kolejnym kandydatem do doniczki ceramicznej, a póki co nie przesadzam z wodą. Trochę ją marszczy na starych bulwach, ale poczekam do wiosny, wolę ją posuszyć niż stracić.
Moje katlejaste, prędzej czy później (po zakupie) trafiają do glinianych doniczek. Co prawda nie robię otworków po bokach doniczek ale podłoże daję faktycznie grube (dostępne w LM, najczęściej). Zgadzam się absolutnie z tezą, że Cattleya nie tolerują na dłuższą metę plastikowych doniczek i jeśli już je w takich zostawiam to tylko na jakiś czas (aklimatyzacja, lub jeśli widzę szansę na kwitnienia a ew. przesadzanie mogłoby to kwitnienie uniemożliwić bądź opóźnić). Dla mnie nie ma piękniejszego widoku, niż rozwijający się pąk Cattleya. Niech sobie będą kapryśne, trudne, skomplikowane, nieprzewidywalne... Ja za to właśnie po części je uwielbiam. A jak patrzę w rozwinięty w pełni kwiat, w trąbkowatą warżkę a jeszcze gdy da się wyczuć zapach, ech, marzenie... Elu, napisałaś, że są bezduszne, ja się z tym nie zgodzę. Po prostu nie zawsze, nie w każdych okolicznościach się duszę swoją otwiera .
Katleje uprawiałam 7 lat.Myślę,że przez ten czas powinnam była się z nimi dogadać,ale one u mnie rosnąć nie chciały. Teraz jak Titus pisze używa się koszyków do roślin cebulowych,tak.Moja koleżanka z Tomaszowa właśnie w takich je trzyma.Starsi storczykarze mawiali,że katleje lubią mieć jasno w korzeniach i dlatego polecali przeźroczyste plastikowe doniczki.Tak doradzały książki,czasopisma.To nie mój wymysł.U mnie trianae wisiała w koszyku,warscewici także.Pilnowałam temperatur,miały oświetlenie 30 cm nad sobą,do tego od pd.strony. Tak piszę,bo one mnie nie lubią,a to o czym pisał potencjalny forumowicz Paweł wygląda na to,że katlejaste właśnie jego wybrały. Titus ja już nie wnikam,co robisz z tymi katlejami.Nic Ci nie chcę doradzać,aby nie było gorzej. Trianae to bardzo ciężka do kwitnienia katleja. A jak piszę o ich bezduszności,to może być dla mnie,tak to odczułam.Tańczyłam,skakałam,a one i tak robiły swoje.Może za dużo? Prócz tego Pawła nie znam osób,które nie mają z nimi problemów,ot choćby niewielkie,ale są.Przeważnie,że nie chcą kwitnąć,druga sprawa,to korzenie.Na to super działa kulkowy czerwony keramzyt postawiony w podstawce z wodą.Korzenie rosną jak głupie.Tak mówił mi znajomy. No i właśnie - 7 lat nie dało pożądanego rezultatu ,a w przypadku masdevallii,choć podchodziłam do niej na początku"z drżącymi rękoma"dały oczekiwany efekt od razu .
Chacha, a mnie chłodoluby, wilgotnoluby i maluszki wybitnie nie lubią. Mój znajomy, który obdarowuje mnie nimi bez przerwy, a ja nie mam serca je brać, bo wiem, ze mimo gabloty, zamgławiaczy i tak się nie uda... Elu, il ja bym dał, żeby trianae zakwitła, może kiedy wyląduje w ceramice, może kiedy będę miał szklarnię... Są cattleyaste i cattleyaste. Wokół jednej można wykonywać taniec kwitnienia i tak nie zakwitnie. Druga będzie stała gdzieś na ziemi w szklarni, kopana przez właściciela, palona przez słońce, niedolewana a i tak wypuści ładne przyrosty i zakwitnie...
Każdy ma inne poczucie humoru. Jednego śmieszy skakanie koło kattlejek, innych posiadanie 40 masdevalli , rzecz gustu. Jednak jak zaglądam do cattlejkowych kwitnień, to nie widzę tam nic śmiesznego, za to mnóstwo piękna.
Witam ponownie. Przyznam, że bardzo często zaglądam na to forum, jak również na forum orchidarium.pl. Bardzo pomocne okazały się uwagi, tematy, porady jakie tam są zamieszczane. Od kilku lat często odwiedzam te fora. Bardzo pomocne przy uprawie katlei są również informacje na stronie roślin-menżeria.net prowadzonej przez panią Anię. Obserwuję również jak inni uprawiają swojej katleje np. przez Mauro Rossim. Ponadto przy uprawie katlei pomocne okazały się informacje ze strony internetowej www.chadwickorchids.com. Nadto ważne okazały się porady pana Tomasza Szewerniaka. On też uprawia swoje katleje na parapecie. Ja swoje katleje uprawiam zarówno w plastikowych, jak i glinianych (ceramicznych) doniczkach. Nie stosuję koszyków do uprawy. Lepsze są jednaj gliniane, bo korzenie przez nie oddychają. Nie uprawiam wszystkich gatunków katlei, niektóre nie są dostępne na rynku (np. c. rex, a chciałbym ją mieć), niektóre są trudne w uprawie i ich nie chcę (np. c. luteola i c. lawrenceana i c. violacea – rosną w ciepłych warunkach, wilgotnych, trudno je utrzymać w mieszkaniu). Napisałem, że katleje są bezproblemowe w uprawie – no może są wyjątki, np. bardzo podoba mi się c. forbesii, szczególnie jak kwitnie, niestety miałem dwie rośliny, kwitły, ale nie udawało mi się utrzymać roślin przy życiu dłużej niż dwa lata. Nie wiem dlaczego. Potwierdzam – c. trianaei jest trudna w uprawie. Mam jeden okaz od dwóch lat, jeszcze nie kwitła. Pierwszą katleję miałem hybrydę, zakup na allegro kilka lat temu. Udało mi się doprowadzić do kwitnienia, ale nie wiem jak to się stało. Teraz wiem, że lepiej zacząć uprawę od botanicznych okazów, można wówczas poznać wymagania danego gatunku i je zapewnić, a przy hybrydach często jest trudno zapewnić optymalne warunki, tym bardziej, gdy dotyczy to hybryd z kilku gatunków, które mają kompletnie odmienne warunki uprawy. Ostatnio na wiosnę kupiłem Iwanagarę Apple Blossom oraz Dialaeliocattleya Village Chief Parfum, rosną dobrze, przez lato pojawiły się nowe przyrosty, są już pochewki kwiatowe i po nowym roku zapewne będą kwitły. Naprawdę pomocne są uwagi i informacje podawane na forach przez osoby, które z powodzeniem uprawiają katleje. Ja starałem się uprawiać gatunki takie, jakie miały właśnie te osoby, a dopiero po nabyciu doświadczenia zacząłem kupować nowe gatunki i odmiany. Pierwszą botaniczną katleją była c. labiata. Kupiłem ją w orchidgarden na wyprzedaży kilka lat temu, była już duża, od tamtej pory niezawodnie kwitnie co roku jesienią. Zawsze kwitła we wrześniu, a teraz pisząc ten post patrzę na nią i będzie niebawem otwierała pąki, aż trzy, w tym roku kwitnie więc znacznie później. Rośliny kupuję właśnie w orchidgarden, orchideasalon i storczykowo.pl. Często składam zamówienia specjalne. Raczej szukam już dorosłych roślin, a nie małych. Warto wydać czasem więcej, niż czekać aż minie kilka lat nim roślina urośnie, a i tak nie wiadomo co po drodze może się stać z rośliną. Dlatego nie mam np. c. mendeli, c. quadricolor bo w ofercie są zazwyczaj tylko młode roślinki. W tym roku po raz pierwszy c. percivaliana wypuściła u mnie aż trzy przyrosty i na trzech są pochewki kwiatowe. Być może po nowym roku zakwitnie na wszystkich trzech, oby tak się stało. Do tej pory zawsze kwitła na jednym przyroście. Proszę mi wierzyć, mimo że mam sporo tych roślin, które udaje mi się doprowadzić do kwitnienia, oczywiście nie wszystkie, to zawsze z podziwem patrzę na inne osoby, które prezentują swoje rośliny i ich zdjęcia. Dzięki za miłe przyjęcie na forum. Proszę mi wybaczyć, ale nie będę się rejestrował na forum. Obce mi są wszelkie rejestracje internetowe, poza tym brak czasu na to aby robić zdjęcia roślinom, prezentować je. Proszę zobaczyć, ile to już osób wcześniej prezentowało swoje rośliny, wciąż je uprawiają ale już są mniej aktywni na forach. U mnie też tak było na początku, miałem zapał, żeby aktywnie się udzielać, ale jakoś mi przeszło. Ja swoje katleje uprawiam na parapetach. W kwietniu/maju przenoszę większość do takiej prostej plastikowej szklarenki wysokości około 180 cm, ustawiam wśród liści winogronu i tak sobie stoi ta szklarenka aż do końca października. Wówczas przenoszę rośliny do domu. Generalnie muszę przyznać, że ważne jest umiejętne podlewanie. Zdarzało mi się wcześniej, że rośliny były nadmiernie zalewane wodą, ale po latach uprawy wiem, że katleje to wytrzymałe rośliny, a te o grubych pseudobulwach potrafią naprawdę długo wytrzymać bez wody, bardziej trzeba dbać o te katleje, które mają cienkie łodygi, jak np. wspominana wcześniej c. forbesii. Ostatni zacząłem podlewać rośliny po prostu je przelewając, rzadziej już podlewam przez namaczanie. Zauważyłem, że lepiej u mnie rosną, gdy zostaną podlane (przelane) częściej, ale mniejszą ilością wody, niż gdy były wcześniej namaczane. Może przelewanie powoduje, że imitowane są naturalne warunki, a podłoże nie namaka tak bardzo i szybciej wysycha No ale jest z takim podlewaniem więcej zabawy i zabiera to trochę czasu. Latem podlewa się zdecydowanie lepiej, po prostu podlewam rośliny stojące najwyżej, a woda przelatuje na pozostałe stojące niżej. Poza katlejami uprawiam też inne storczyki. Właśnie kwitnie o. ornithorhynchum, d. gracilicaule ma pędy kwiatowe, udało mi się doprowadzić do kwitnienia d. farmeri. d. thyrisiflorum, d. polysema, d. sulcatum, d. kingianum, cymbidium devonianum, paphiopedilum spicerainum i King Arthur i insigne, miltonia candida, bifrenarię aureofulva, coelogyne cristata, phal. Manii, phal. cornu-cervi, po raz pierwszy ma psychopsis mariposa z pędem kwiatowym, ostatnio w lipcu pięknie kwitł phalaenopsis amabilis na dwóch pędach, są już pędy kwiatowe u phalaenopsis sturatiana, schilleriana i aphrodite, ale ciekawe czy uda mi się utrzymać pąki, zawsze ostatnio opadały, zmieniłem warunki na jaśniejsze i cieplejsze, zobaczymy jak będzie niebawem. Z katlei kwitły u mnie Eplc. Mae Bly, Bc. Rustic Spots, C. intermedia v. aquinii. C. bowringiana v. coerulea. Co roku kwitnie niezawodnie laelia tenebrosa, co roku jest większa, nie wiem co będzie dalej, bo zajmuje dużo miejsca, ostatni przyrost jest ogromny i ogromna jest pochewka, z której pędzie w lipcu kwiat. Są pąki na d. glomeratum, po raz pierwszy od dwóch lat. No i jeszcze muszę wspomnieć o najstarszym storczyku – paphiopedilum, jest to hybryda o marmurkowych liściach, ogromna roślina, mam ją od 2003 r. Rośnie w dużej ceramicznej donicy, stoi cały rok w widnej łazience, kwitnie co roku, na długich pędach kwiatowych. Kiedyś było 9 kwiatów. Widok niesamowity. To chyba hybryda z paph. delenatii. Bardzo jest zszokowany laeliami anceps, ponieważ żaden przyrost u mnie nie zagnił, wszystkie są zdrowe no i być może będą kwitły bo są małe pochewki, a na jednej jest już długi na ok. 20 cm pęd kwiatowy. Osobny temat to choroby – ale to temat rzeka, generalnie trzeba stosować chemię, a w trudnych przypadkach lepiej wyrzucić roślinę niż gdyby choroba miałaby się przenieść na inne. To tyle, rozpisałem się aż nadto. A kwiaty Pani E. Ziąbkowskiej podziwiałem zawsze. I uważam, że masdevalie są trudne w uprawie i nigdy nie podjąłbym się ich uprawy. A podoba mi się szczególnie ta różowo kwitnąca coccinea. Pozdrawiam wszystkich. Paweł R.
Człowieku! To Ty takie storczyki hodujesz i nie chcesz ich nam pokazać? Nie bądź Pan egoistą,pokaż swoje piękności.Takie storczyki wyhodować to sukces pod niebiosa.Nie chodzi o to ,by się chwalić,ale dzielić,by inni też mogli się cieszyć swoimi storczykami. Co do masdevallii coccinei- trzeba mieć super aparat,bo te jej kwiaty są jak z aksamitu i bardziej biskupie niż różowe,ale na zdjęciu wychodzi jak wychodzi.Podobnie jest z masdevallią igneą. Mój sabotek będzie miał 4 kwiaty,ale do 9-ciu to mi jeszcze daleko. Więc tu widać,że Pana wybrały katlejaste,coś w tym jest. Czy mogę per Ty Pawle?
Przyznaję, że nie byłbym sobą gdybym się nie odezwał. Reakcja Elżbiety mnie nie zaskoczyła, bardziej Twoja, Pawle R. wstrzemięźliwość w dzieleniu się wiedzą.
Przypomnę za zgodą autora jego 'forumowy' wpis o zauroczeniu storczykami -
" ......Patrzę na zdjęcia, czytam wypowiedzi zamieszczane na forach tematycznie związanych z orchideami i odnoszę wrażenie, że większość zbierających tam głos ,ze względów, których tu nie będę opisywał ,posiada niewielkie uprawy.Ale oni są esencją storczykowej społeczności. To oni najwięcej i najczęściej zwracają z prośbami o pomoc, radę jaka jest im niezbędna w drodze do sukcesu, czyli doprowadzenia rośliny do KWITNIENIA. Jest ono okupione stałą troską i obawą przed niewiadomym w drodze do zdobywania następnych etapów wtajemniczenia. To właśnie Oni upowszechniają, poprzez swe dyskusje, zainteresowania storczykami. A jak się uda i roślina odwdzięczy się, bujną czupryną kwiatów, z radością dzielą się ich widokiem i swymi emocjami z innymi. I powiem, że to jest TO !
Pojawiają się też na forach prezentacje 'gigantów' hobbystów.Wprowadzają one w zachwyt a równocześnie ,gdzieś tam na dnie w zakamarkach duszy rodzą ziarenko goryczy- zazdrości ,że nie jest mi dane mieć takiej oazy cudowności. ....... Trochę smutne, w moim odczuciu jest to ,że ci mistrzowie mając ogromną wiedzę, niezbyt chętnie dzielą się swoimi tajemnicami. Może nie mają czasu? " (podkreślenia moje)
No właśnie, czy to brak czasu , czy też zamknięcie się we własnym 'klubie wtajemniczonych' nie wiem, natomiast wiem, że działa to obstrukcyjnie na popularyzacje stroczykowego hobby.
Przepraszam, rozgadałem się jak zwykle, ale jestem przekonany, że prezentowanie pięknych zdjęć i ewentualne zdawkowe opisy przebiegu uprawy wnoszą tylko część tego co jest istotne we wzajemnych relacjach uczestników forum. Informacje/parametry ze stron typu Chadwick & Son lub zawarych w Arkuszach Uprawy, bezdyskusyjnie przydatne, są w zasadzie niemożliwe do uzyskania w 'klimatach' naszych parapetów. Dlatego piszmy, wymieniajmy doświadczenia, a sukcesy będą częściej gościć w naszych domach.
A ja polubiłam cattleya'e bo one mnie też lubią. W przeciwieństwie do masdevalli, których miałam dość sporo (9 szt.) jak na początek pozostały dwie, przy czym jedna chyba nie przetrzyma mojej opieki. Cattleya'e trzymam w doniczkach glinianych, zimą na południowym parapecie lekko cieniowanym, od wiosny do jesieni na balkonie. Nie zagniwają ale może to wynik mojego lenistwa Podłoże sama preparuję. Myślę, że każdy ma jakąś umiejętność do opieki konkretnymi gatunkami, odpowiednie warunki mieszkaniowe, osobistą gorliwość lub lenistwo itp. Osobiście oduczyłam się skakać wokół kwiatów i chyba im z tym dobrze.
Jeśli chodzi o C. rex - ostatnio zakupiłam ładną malutką sadzonkę z dodatkowym nr 1372 (cokolwiek to znaczy), w opisie - trzy lata do kwitnienia ale sobie daję pięć. Ładnie się zadomowiła i puszcza nowy przyrost.
Odniosę się też do ostatnich wypowiedzi - zgadam się, że jest to niedopuszczalne, że tak mało fachowców w uprawie storczyków dzieli się swoją wiedzą, tak mało podpowiada ale patrząc po sobie,nie typuję siebie do tego wielkiego miana, oj co to to nie, to trochę to rozumiem. Sama wiem, że niby założę sobie - podlewanie 3 godziny ale sama przyjemność obcowania z roślinami wydłuża czas o co najmniej następną godzinę a są też inne obowiązki. Mnie ostatnio trochę utrudnia na forum niemożliwość wstawiania zdjęć z innych hostingów. Mam je tam wszystkie zmniejszone, odpowiednio podpisane a tutaj muszę zaczynać pewne działania od początku. Wiem, że jest to czymś podyktowane choć jak dla mnie jest problemem. Postaram się jednak niedługo zmobilizować do pokazania kilku moich kwitnień cattleya'i.
Na stronie "roślin-menażeria.net" pojawił się artykuł o tym, jak uprawiać cattleyowe hybrydy. Bardzo pomocne opracowanie. Ponadto dodam, że na stronie orchidarium.pl Pan Tomasz Szewerniak zamieścił opis i zdjęcia cattleya warscewiczii, a później wywiązała się dyskusja m.in. na temat cattleya warnerii . Okazuje się, że nie tylko u mnie ta katleja jeszcze nie zakwitła, ale też u Pana Tomasza i Piotra Markiewicza. Chociaż na tym forum w tym roku była prezentowana kwitnąca cattleya warnerii. No więc można powiedzieć, że nie wszystkie cattleye są łatwe w uprawie, tzn. jeśli chodzi o wzrost i nowe przyrosty to OK, ale z doprowadzeniem do kwitnienia to jest problem. Z mojej strony dodam, że w tym tygodniu przy podlewaniu spadła na podłogę kwitnąca C. labiata. Wszystkie trzy kwiaty się złamały. Pozostało tylko wstawić je do kieliszka z wodą. Jak pech to pech. Szkoda. Nerwy udało mi się utrzymać na wodzy. Ja moje wszystkie cattleye uprawiam na południowym parapecie. Wszystkie stoją na ceramicznych podstawach wypełnionych keramzytem, zawsze wilgotnym. Keramzyt nawadniam podlewając rośliny , ona się po prostu przelewa na podstawkę. Większość roślin rośnie w ceramicznych doniczkach. Nie stosuję cieniowania ani doświetlania. Tak jak forumowicz przede mną powiem, że cattleye nie wymagają aż takiej opieki. nie dbam za bardzo o rośliny. C. iricolor puszcza dwa nowe przyrosty. C. crispa w lato wypuściła dwa nowe duże przyrosty, ale bez pochewek, teraz też rosną dwa przyrosty, może coś z tego będzie. C. tenebrosa zakończyła wzrost, wypuściła przyrost z bardzo dużą pochewką, ta roślina kwitnie niezawodnie. I jeszcze ciekawostka, D. thyrisiflorum w tym roku na wiosnę wypuściło kwiatostan, nie zauważyłem tej "szyszki" i ją utraciłem. W październiku zacząłem wprowadzać roślinę w stan spoczynku i w tą sobotę robiąc jej prysznic zauważyłem, że na tej samej łodydze wypuszcza kwiatostan. Ma już około 3 cm. Zobaczymy co dalej. D. devonianum zakwitło u mnie w pierwszym roku po zakupie, kwiatostan przepiękny, w zeszłym roku nie kwitło, w tym wypuściło dwa nowe "coś", nie wiem czy to przyrosty czy kwiatostany, są ostro zakończone, koloru bordowego. Też zobaczymy. Pozdrawiam Paweł R.