Eksperyment w dzieleniu Epicattleya
Ponieważ Lc.Gold Dinger ..... "Mandaryn" wyszedł z doniczki, postanowiłem dokonać eksperymentu i zadziałać wg przepisu francuskich storczykarzy (Informacja na końcu artykułu). Okazuje się, że nie jest łatwo.
Kłącze grubości męskiego kciuka nie dało się przeciąć, próbowałem nożem z piłką, sekatorem i nic. Zmuszony przesadzić roślinę wyciągnąłem ją z doniczki i brutalnie
dokonałem piłowania brzeszczotem do metalu. Zadziałało, ale efekt okazał się nieszczególny, a nawet zupełnie nieudany. Roślinę, która od trzech lat kwitła uroczo , czasem nawet powtarzała kwitnienie, prawie zamordowałem.
Rozpadła się na dwie części. Po posadzeniu do nowych donic, a było to w końcu marca, obserwowałem kurczenie się psb i byłem przekonany, że straciłem Mandaryna. Jednak po dwóch miesiącach obie części ożyły i dzisiaj widać
na pierwszej fotce jeden przyrost z pochewką, a na drugiej dwie psb też z pochewkami, ale nie rokuje to kwitnień. Starsze psełdobulwy wyschły, korzenie też obumarły, makabra. Oceniam, że w warunkach parapetowych dzielenie roślin jest bardzo ryzykownym przedsięwzięciem, w moim przypadku się nie powodło, pozbawiłem się kwitnień na jakieś dwa lata.
Należało rozbić ceramiczna doniczkę i przesadzić roślinę w większą. 
na pierwszej fotce jeden przyrost z pochewką, a na drugiej dwie psb też z pochewkami, ale nie rokuje to kwitnień. Starsze psełdobulwy wyschły, korzenie też obumarły, makabra. Oceniam, że w warunkach parapetowych dzielenie roślin jest bardzo ryzykownym przedsięwzięciem, w moim przypadku się nie powodło, pozbawiłem się kwitnień na jakieś dwa lata.