Dzień dobry. Otrzymałam pięknie kwitnącego, gigantycznego Phal. ( bezfiszkowiec, kupiony w kwiaciarni ). Roślina była bardzo dekoracyjnie opakowana, tak że prawie nie było widać jej liści. Na pierwszy "rzut oka" wyglądała bardzo zdrowo i dorodnie, ma ok 100 cm i dwa mocno ukwiecone pędy. Jednak gdy odwinęłam dekoracyjny jutowy worek, który zakrywał doniczkę oraz znaczną część liści, trochę się zmartwiłam. Najmłodszy liść jest wycięty, następne 2 w kolejności mają pęknięcia, jakby je ktoś żyletką naciął. Poza dwoma najmłodszymi listkami, wszystkie mają jaśniejsze, żółtawo-zielone plamy. Najstarszy liść jest żywy i jędrny, ale pastelowo - szaro - żółtawo - purpurowo- brązowy. W doniczce zalegała rozłożona czarna, zbutwiała kora. Korzenie które widoczne były wyglądały dobrze, grube, zielone. Gdy dotknęłam wystający korzeń był śliski, jak zjełczała żywność. Niepokoił mnie stożek wzrostu i kąciki u nasady liści - wszystkie były zasypane torfem. Postanowiłam roślinę przesadzić i przemyć bryłę korzeniową. Zaskoczyło mnie to, że korzenie , poza dwoma zgnitymi są okazałe, bardzo twarde i grube. Zewnętrzne są zielone, ale te w środku kompletnie białe, z różowymi końcówkami. Trzon od dołu też jest biały z różowym odcieniem. Czy to może być fusarium , czy u Phal. o kwiatach w kolorze fuksji to normalne, że korzenie i liście mogą mieć purpurowy "nalot"? Jeśli to fusarium to czy jest jakaś szansa dla tej rośliny? Nie chciałabym jej stracić. Na razie nie wsadzałam jej w podłoże, jest w suchym flakonie. Poza dokładnym wypłukaniem korzeni i umyciu liści, spryskaniu korzeni i trzonu wodą utlenioną, nie robiłam jeszcze nic. Mam w domu Topsin. Z góry dziękuję za podpowiedzi co w tej sytuacji robić. Pozdrawiam.
Myślę, że to nie jest fusarium. Roślina dość dużo przeszła, zaczynając od hodowcy, gdzie miała dość ostrą stymulację nawozami i hormonami. Potem trafiła do kwiaciarni, gdzie pewnie stał zalany wodą i opakowany jutą. Bez światła i zimnymi, mokrymi nogami roślina dostała szoku. Można opryskać prewencyjnie roślinę Topsinem, ale przede wszystkim zaleciłbym posadzenie do nowego podłoża i kwarantannę. Czas pokaże czy się pozbiera. Purpurowy nalot na liściach może się pojawiać u roślin, które kwitną na różowo czy czerwono przy silnym naświetlaniu.
Zgadzam się z Titusem, dopowiem jeszcze, że kolor korzeni (białych) wynika z tego, że były w głębi doniczki i nie miały dostępu światła słonecznego- są zdrowe i w bardzo dobrej formie. Posadź do nowego podłoża i obserwuj
Bardzo dziękuję za odpowiedzi. Zrobiłam oprysk Topsinem. Roślina straciła jeden liść i nie wygląda on zdrowo ( mam nadzieję, że to przemrożenie, a nie coś poważniejszego ) . Nieco przerażają mnie żółtawe plamy na pozostałych liściach. Początkowo myślałam, że to brak światła, ale niektóre z nich od spodu są szarawe. Liście nadal są bardzo twarde i sztywne, obawiam się że roślina cierpi na "nadciśnienie", mimo, że poza wypłukaniem bryły korzeniowej nie była u mnie namaczana, ani zraszana. Początkowo, myślałam, że pęknięcia na 2 liściach są mechaniczne, teraz jednak zastanawiam się czy mogły powstać w skutek nadmiernego ciśnienia. Trochę nadal niepokoi mnie stan korzeni, w niektórych fragmentach wyglądają jak wydłużone rzodkiewki. Korzenie nie mają ani jednego zielonego wierzchołka, wszystkie są albo różowo-fioletowe, albo całkowicie zbielałe. Tkanka w tych białych korzeniach jest bardzo zbita, tak jak u bulwiastych. Zastanawia mnie też ta oślizłość korzeni. Możliwe, że były czymś nawożone i stąd te dziwaczne "zachowania" rośliny. Załączam jeszcze kilka zdjęć m.in liści oraz samego trzonu.
utracony liść. środek jest mięknący, podczas gdy pozostała część liścia wraz ze zbielałą nasadą są sztywne.
spód utraconego liścia - rozmiękczony środek wyraźnie sączący.
Interpretuję twoje zdjęcia i podejżewam bakteryjne miękko-brązowe zakażenie przez Pecto-bakterie tzw. Erwinia... to jest forma śluzaka.
Objawy: Małe wodniste plamy pojawiają się na liściach i często są otoczone żółtymi plamami. Infekcja szybko się rozprasza w liściach które gniją, natomiast wolniej rozpostrzenia się w korzeniach, kłączach lub pseudobulbach Ta mokra zgnilizna może mieć nieprzyjemny zapach i ma wygląd namoczenia wodą.
U Phalaenopsis choroba rozprzestrzenia się tak szybko, że rośliny mogą być całkowicie gnite w ciągu 2 do 3 dni. Bakterie są oportunistyczne organizmy, które mogą wejść przez rany.
Leczenie: Natychmiast usunąć zainfektowaną tkankę za pomocą sterylnego narzędzia, spryskać czymś bakteriobójczym zawierającym czwartorzędowe produkty amonu, lub związki miedzi (miedź nie powinna być stosowana na dendrobium lub roślin kwitnących). Można też zastosować nadtlenek wodoru... wtedy z 10% roztworem wybielacza. Wszystkie rośliny znajdujące się w pobliżu trzeba też kurować... nawet te zdrowe.
Zapobieganie: Choroba rozprzestrzenia się przez zalewanie, więc unikać napowietrznego podlewania... tzn z góry. Te bakterie lubią ciepłe i wilgotne warunki, więc jeśli występuje zakażenie to jeśli to możliwe utrzymywać suche liście, zwiększyć cyrkulację powietrza i zmniejszyć temperaturę i wilgotność. Okresowe spryskiwanie zapobiegawcze ze związkami miedzi zapobiega infekcji, zwłaszcza podczas ciepłej i wilgotnej pogody (nie stosuje się miedź do dendrobium).
Dorro, bardzo dziękuję za wnikliwą analizę. Nie ukrywam, że po optymistycznych wiadomościach od Titusa i Gggośki, Twoje wieści są wręcz hiobowe. Na razie zostawiłam storczyka w suchym, szklanym wazonie, tak by móc obserwować korzenie i by miały dostęp do powietrza. Chodzi mi też o ustabilizowanie tego "wywrotnego" giganta i sprawdzenie czy korzenie pod wpływem światła na powrót się zazielenią. Na razie, w sytuacji gdy mam mu zafundować kolejne kąpiele, opryski to chyba nie będzie mu grozić odwodnienie. Później będę delikatnie zraszać korzenie. Jeśli przejdzie kwarantannę i przeżyje, to wsadzę go do nowego podłoża korowego z węglem.
Jeśli chodzi o resekcję zainfekowanych części, to czy mam rozumieć, że powinnam teraz poobcinać wszystkie zażółcone liście? czy dopiero wtedy gdy plamy zaczną być sączące ? Korzenie oraz liście za pierwszym razem porządnie spryskałam nadtlenkiem wodoru 3% , co dziwne nic się nie pieniło, nie "słychać" było, żadnej reakcji. Umyłam więc korzenie w delikatnym roztworze wody i płynu do naczyń by zmyć z korzeni lepki śluz. Bardzo obficie wypłukałam roślinę w ciepłej wodzie. Dokładnie też osuszyłam. Po kąpieli zapach korzeni był dziwny :pieczarkowo-apteczny ( taki chemiczny, terpentyna zmieszana z walerianą i jodyną )
Co do kąpieli w wybielaczu, mam kilka pytań i wątpliwości : - czy w składzie wybielacza ma być podchloryn sodu ( Domestos, Ace), czy alkohole ( Vanish ) ? - czy mam ten wybielacz ( po wykonaniu roztworu 10 %) zmieszać z nadtlenkiem wodoru? - czy inne dodatki do wybielacza, barwniki, aromaty nie wpłyną niekorzystnie na roślinę?
Tu gdzie mieszkam mamy preparat Physan... niestety nie znam odpowiednika jaki jest w Polsce.
Dalej nie wiem co radzić... bo ja tylko interpretuję to co widzę na zdjęciach. Nie jestem przecież pewna czy twoja roślina ma tą mokrą zgniliznę. Jeśli jednak ma, to trzeba wszystkie chore liście usunąć... bakterie rozpostrzeniają się bardzo więc trzeba zakażenie zatrzymać. Wtedy można spryskać resztę rośliny albo samym tlenkiem wodoru albo z 10-cio procentowym wywarem z wybielaczem. Osobiście używam tylko Physan i wodę utlenioną. A miejsca gdzie ucinam liście posypuję cynamonen.