nagła pomoc pilnie potrzebna - reanimacja dendrobium (?)
Dzień dobry, jestem początkująca zarówno na tym forum jak i w uprawie storczyków, dlatego z góry proszę o wybaczenie jeśli terminologia w wypowiedzi będzie mało fachowa.
Od dwóch miesięcy jestem właścicielką m.in dwóch storczyków, które u poprzednich "opiekunów" przechodziły wielomiesięczny kurs pływacki. Podjęłam się reanimacji niedoszłych topielców i wydawało się, że wszystko dobrze się skończy, aż tu przyszedł czas wyjazdu urlopowego i kwiaty zostały pod opieką mojej mamy, która nie ma tzw. "ręki do kwiatów". Tym razem jednemu ze storczyków ( dendrobium ?) zafundowano "bungee jumping" bez zabezpieczenia - po wypadnięciu z okna, storczyk przeżył na dachu pokrytym blachą, 5 dni . Naprzemiennie prażył się jak na patelni przez kilka godzin w ciągu dnia, by wieczorami przeżyć niejedną ulewną burzę.
Dzisiaj, pierwszą rzeczą jaką zrobiliśmy po przestąpieniu progu domu, było ściąganie nieszczęśnika z dachu. Jako, że biedak przeżył już dużo, nie chcę mu fundować kolejnego survivalu, proszę więc o rady co mam zrobić , jak przesadzić ( czy "odmaczać" korzenie by wypłukać resztki poprzedniego podłoża ), co zrobić ze spalonymi liśćmi, czy potraktować korzenie Topsinem itp.
Wiem, wiem, rad jest dużo - umiem korzystać z opcji szukaj - zresztą w ciągu 2 miesięcy wiele cennych rad z tego forum wdrożyłam w życie. Chodzi mi jednak o to, że teraz mam konkretnego delikwenta, który nie może już cierpieć z powodu kolejnych błędów lub eksperymentów.
W domu mam : keramzyt, mieszankę do orchidei oraz ziemię torfową do kwiatów ze sklepu ogrodniczego, Topsin, nawozy do storczyków Agrecol, cynamon, węgiel apteczny w tabletkach. Nie mam sphangum, węgla drzewnego.
Pozdrawiam,
Blue.
Od dwóch miesięcy jestem właścicielką m.in dwóch storczyków, które u poprzednich "opiekunów" przechodziły wielomiesięczny kurs pływacki. Podjęłam się reanimacji niedoszłych topielców i wydawało się, że wszystko dobrze się skończy, aż tu przyszedł czas wyjazdu urlopowego i kwiaty zostały pod opieką mojej mamy, która nie ma tzw. "ręki do kwiatów". Tym razem jednemu ze storczyków ( dendrobium ?) zafundowano "bungee jumping" bez zabezpieczenia - po wypadnięciu z okna, storczyk przeżył na dachu pokrytym blachą, 5 dni . Naprzemiennie prażył się jak na patelni przez kilka godzin w ciągu dnia, by wieczorami przeżyć niejedną ulewną burzę.
Dzisiaj, pierwszą rzeczą jaką zrobiliśmy po przestąpieniu progu domu, było ściąganie nieszczęśnika z dachu. Jako, że biedak przeżył już dużo, nie chcę mu fundować kolejnego survivalu, proszę więc o rady co mam zrobić , jak przesadzić ( czy "odmaczać" korzenie by wypłukać resztki poprzedniego podłoża ), co zrobić ze spalonymi liśćmi, czy potraktować korzenie Topsinem itp.
Wiem, wiem, rad jest dużo - umiem korzystać z opcji szukaj - zresztą w ciągu 2 miesięcy wiele cennych rad z tego forum wdrożyłam w życie. Chodzi mi jednak o to, że teraz mam konkretnego delikwenta, który nie może już cierpieć z powodu kolejnych błędów lub eksperymentów.
W domu mam : keramzyt, mieszankę do orchidei oraz ziemię torfową do kwiatów ze sklepu ogrodniczego, Topsin, nawozy do storczyków Agrecol, cynamon, węgiel apteczny w tabletkach. Nie mam sphangum, węgla drzewnego.
Pozdrawiam,
Blue.