Ponieważ nie mam zbyt dużych doświadczeń w tym temacie, zapytanie kieruję do praktykujących - jakie nawozy stosujecie i w jakich dawkach w okresie wegetacji? Zacząłem eksperymentować z nawożeniem, polegającym na stosowaniu zwiększonych dawek nawozu Petersa 30-10-10 i z dodatkiem Biohumusu. Jak na razie rezultaty są bardzo pozytywne. Dochodzę do wniosku, że ta grupa storczyków jest równie "żarłoczna" nawozowo jak "śpiochy".
Tak po prawdzie, to ja nie posiadam większej ilości katlejowatych. To co mam nawożę Florowitem 3:5:7 w stężeniu 0,2%, mniej więcej raz w miesiącu. Wiosną i wczesnym latem zasilam też biohumusem lub guanem. W przyszłym sezonie spróbuje przejść na jakiś bardziej zrównoważony nawóz, może Peters 20:20:20.
Używam zamiennie Agrocol żel (6,6,6), Biohumus, Bloosom Booster (21.10.21) w proporcjach zalecanych w opracowaniu - viewtopic.php?f=17&t=2335#p16296 co drugie podlewanie. Ponieważ nie muszę się liczyć z wodą ( płynie ze źródła o twardości 2 - 4 stopni N), to przed każdym nawożeniem przelewam podłoże dużą jej ilością, uniemożliwiając jego zasolenie. Jest to także istotne z punktu widzenia funkcji jaka pełni welamen - warstwa martwych komórek służących do wychwytywania i gromadzenia wody podczas opadów i nie tylko. Wstawienie do wody z nawozem, przed wcześniejszym zamoczeniem może powodować zatykanie tej warstwy co objawia się niekorzystnymi zmianami w korzeniach (brązowienie lub czarnienie ich powierzchni). Te miejsca nie są aktywne. Jak dotąd nie obserwuję niekorzystnych zmian na korzeniach. Nie stosuję nawożenia dolistnego, a to z powodu nowych przyrostów. Boję się niekorzystnych reakcji młodych psb.
Krzysztof Gozdek pisze:Dochodzę do wniosku, że ta grupa storczyków jest równie "żarłoczna" nawozowo jak "śpiochy".
Jak też doszłam do tego samego wniosku obserwując w przeciągu dwóch lat karlejące przyrosty na moich roślinach. Wydaje się, że wyjątkowo wyraźnie widać to na hybrydach. Rośliny chętnie tworzą psb, korzenie pozostają białe i jędrne, a mimo to przyrosty są coraz to mniejsze i nie kwitną. W tym roku zwiększyłam nawożenie stosując procedurę: dokładne zamoczenie całej objętości doniczki (do wiadereczka z wodą), parę minut w roztworze 0,2% nawozu (drugie wiadereczko), a potem przelewanie dużą ilością czystej wody. W sumie wychodzi trochę rozrzutnie, ale wody ci u mnie dostatek (filtr RO + studnia + rozsądne zagospodarowanie ścieków). Jeśli chodzi o rodzaj nawozu - sezon wegetacyjny rozpoczęłam niewielkim stężeniem Florovitu do storczyków (3:5:7), bo innego nie miałam. Teraz używam Petersa Allrounder 20:20:20 co drugie podlewanie w stężeniu 0,2%, naprzemiennie z biohumusem do storczyków. W dużym spryskiwaczu mam słabiutki roztwór Allroundera (ok. pól łyżeczki nawozu na 4 litry wody) - to do sadzonek i nawożenia dolistnego. Nie martwię się o młode przyrosty - nawożenie dolistne przy zachowaniu wszystkich zasad zraszania nie uszkodziło mi żadnej psb. I taki schemat pociągnę jeszcze do połowy lipca - potem tylko woda i ew. biohumus, a we wrześniu ze dwa nawożenia czymś z przewagą fosforu i potasu (pewnie ten Florovit).
Dziękuję za informacje o nawożeniu dolistnym, chyba nabiorę odwagi. Czytałem (K. Oszkinis 'Storczyki" str. 155), że nawożenie dolistne jest bardziej efektywne. Podczas jego stosowania rośliny pobierają 90% składników pokarmowych, a przy nawożeniu 'doglebowym' 90% tych składników jest wypłukiwana. Dodatkową korzyścią jest wyeliminowanie groźby zasolenia podłoża i zmniejszenie zużycia wody, co dla wielu hobbystów jest 'plusem' bardzo 'dodatnim'
Krzysztof Gozdek pisze:Dochodzę do wniosku, że ta grupa storczyków jest równie "żarłoczna" nawozowo jak "śpiochy".
Zgadzam się z tym co powiedział Krzysztof, że cattleje są dosyć nawozożerne, mam wrażenie, że jednoliściowe nawet bardziej. Bardzo często stosujemy nawozy o zrównoważonym składzie, które owszem zawierają niezbędne dla roślin składniki, ale w niewystarczających ilościach i rośliny nie są w stanie wytworzyć odpowiednio silnych przyrostów w sezonie wegetacyjnym. Dodatkowym problemem wynikającym z błędów w dokarmianiu roślin jest karłowacenie czernienie i zamieranie młodych! przyrostów, bądź czubków liści w fazie aktywnego wzrostu. Na pewno się z tym u siebie spotykacie, w kilku postach się pojawiło pytanie co może być tego przyczyną.Wyglądem takie zmiany przypominają choroby grzybowe więc stosujemy różne fungicydy, które nijak nie zmieniają stanu rzeczy, a winowajcą jest niedobór mikroelementów,(zwłaszcza jeśli podlewamy rośliny wodą RO i destylowaną)głównie wapnia i magnezu, ale również selenu , potasu! i innych.
No i co zrobić z tym fantem? Nawozy ogólnie dostępne mają malutko wapnia i magnezu , albo w ogóle go nie posiadają. że to może być kryptoreklama. Jednym z nawozów, który mi podpowiedziano jest Rain Mix firmy Akerne z Belgii(można nabyć w internecie), no i oczywiście znany większości Peters Proffesional.
Ponieważ miałam u siebie problem z czernieniem i zamieraniem młodych przyrostów bezskutecznie trułam je na grzyba, a okazało się, że nie tędy droga. Metoda szybkiego reagowania dość zadziwiająca, ale zaryzykowałam i widzę postępy, a to najważniejsze.
Do podłoża dodajemy nawóz do wapnowania trawników, wiosną, 2-3 szczypty na doniczkę ( na małą doniczkę 1 szczypta). Przyrosty ze zmianami w tym sezonie są już stracone , dlatego zabieg ten warto przeprowadzać profilaktycznie wczesną wiosną.
Generalnie uważam, że za infekcje chorobowe w znacznej większości przypadków jesteśmy MY winni. Oczywiście zdarzają się przypadki zawleczenia chorób (szkodniki to inna para kaloszy) wraz z nowymi zakupami, ale wtedy również przenoszenie choroby z rośliny na roślinę odbywa się przy zastosowaniu tej samej wody (zamaczanie). Przetrenowałem to w przypadku phalaenopsisów i uważam, że absolutnie nie wolno wtórnie używać tej samej wody w ich przypadku. Ale ponieważ jesteśmy w dziale katlejowym to moje skromne doświadczenia w tym zakresie wskazują, że możliwym powodem może być zraszanie (zbyt wolne przesychanie liści) co w połączeniu z nocnym spadkiem temperatury (jezeli są na zewnątrz) może prowadzić do infekcji wrażliwych, młodych przyrostów. Wogóle podlewanie katlei to sztuka sama w sobie.
Zawsze przy nawożeniu katlei obawiam się spalenia korzeni.Stosuję wodę deszczową i dolewam trochę wody wodociągowej w celu uzupełnienia wapnia i magnezu i oczywiście nawóz do storczyków. Kiedy zrobiłam to w zeszłym roku na dorosłej roślinie od razu było widać, że jej to odpowiada. Mam pytanie czy przelewacie najpierw czystą wodą, aby zmoczyć korzenie, a potem wodą z nawozem, czy od razu roztworem z nawozem. Czy często zdarzają się uszkodzenia korzeni, oczywiście mam na myśli rozcieńczenia podane na opakowaniach i nawożenie w okresie wzrostu.
Zgadzam się z Krzysztofem. Niby zachłanne na wodę i nawóz, to jednak nie znoszą drobnego, zbitego podłoża. Ja staram się trzymać moje cattleye w przeźroczystych doniczkach z grubym podłożem, wręcz wielkimi kawałami kory oraz węgla drzewnego. Uważam, że skracanie się oraz zanikanie młodych, zielonych czubków w okresie wegetacji jest oznaką problemów z przesychaniem. Owszem, przelać dużą ilością wody lub wymoczyć w wiadrze, ale korzenie muszą szybko przesychać. Dla mnie wskaźnikiem podlania jest blc New City. Roczne bulwy, z których wychodzą nowe przyrosty, marszczą się, pokazując braki wody. Bardzo szybko wracają do względnej gładkości po podlaniu. Myślę, że kolejnym wskaźnikiem, że dobrze podlewamy cattleyę, jest pokazywanie się korzeni u spodu doniczki. Znaczy się, korzenie nie zagniwają.
Generalnie, przy nawożeniu, powinno się najpierw zamoczyć doniczkę w czystej wodzie, a następnie w wodzie z nawozem. Jest to tym ważniejsze, jeżeli podlewanie i nawożenie prowadzimy w systemie z lekkim przesychaniem podłoża. Tym bardziej jest to zalecane gdy zamierzamy stosować zwiększone dawki nawozu. Po raz pierwszy z takim systemem spotkałem się przegladając fora amerykańskie i taki stosuje.
Od dwu dni nie widzę zza mgły świata za oknem i rozpoczęło się rykowisko , czyli chciał nie chciał...mamy jesień. Powiedzcie, co z nawożeniem? Jak długo będziecie jeszcze nawozić cattlejki, czy już może tego zaprzestaliście? U mnie dorosłe egzemplarze wszystkie z pochewkami i ...sama nie wiem jak będzie lepiej.
Nawożenia z rykowiskiem to tak za bardzo bym nie wiązał. Wszystko zależy od stanu wegetacji. W domowych warunkach rośliny nie zawsze należycie odczytują porę roku. Dlatego też nasze postępowanie trzeba dostosować do zaawansowania wegetacji. Można oczywiście przełamać zamiary rośliny, przestać podlewać i zmusić ją do spoczynku, ale w drugą stronę jest to niebezpieczne. Można doprowadzić do gnicia, zamiast do podjęcia wzrostu.