Kilka lat temu kupiłam na wystawie w Niemczech przecudnej urody storczyka o nazwie Cattleya warscewiczii...
Nie wspomnę ile kosztowała, bo damy nie mówią o pieniądzach tylko je wydają
Było to moje wielkie marzenie i zaczarowana urodą kwiatów zaszalałam...
Roślina była średnio dorodna miała 3 psb, ale pomyślałam sobie, że odchucham przecież, poczekam trochę i nim się obejrzę zakwitnie...
Trochę trwało dobre cztery lata,w tzw. międzyczasie Cattleya wypuściła ok 20 psb, ale uporczywie nie chciała zakwitnąć, mimo zapewnienia dobrych warunków uprawy...Zastanawiało mnie dlaczego ma 2 liście z psb,ale...
Bez wątpienia rosła zdrowo i bujnie, nigdy nie imały się jej żadne pasożyty, ani "zarazy"...
W ubiegłym roku jesienią "zapomniałam" ją zabrać z dworu przed przymrozkami, trochę jej się pomarzło, potem trafiła na swój widny i ciepły parapet i uznałam, że jak nie zakwitnie ,to idzie na Allegro...
Przyznaję ,że już się do tego przymierzałam,ale chyba dobry duszek nade mną czuwał, bo...W czerwcu zakwitła...
KUPIŁAM WIELKIEJ URODY ,NIE PRZECZĘ, HYBRYDĘ
Dobrze mną potelepało, bo w Obi, albo innym markecie miałabym ze 6, albo i więcej i to w różnych kolorach ...
Ale teraz już ją polubiłam ,jest śliczna ,kwitnie od 1,5 miesiąca,pachnie na cały dom, ma dwa pędy kwiatowe i całą doniczkę psb w zapasie...
Zakwitła na tegorocznych psb które pojawiły się może w marcu, pękate,rosły jak burza...a poniżej fotki tej mojej Królowej "farbowanej".